Anna Ciszak
Jak wyglądało Pani dzieciństwo?
Mieszkaliśmy we wsi Rudki koło Janowca, niedaleko Kazimierza. Mieliśmy cały drewniany dom bez podpiwniczenia, ponieważ mieliśmy swój las. Było nas sześcioro rodzeństwa, rodziliśmy się co trzy lata. Wszystkie we trzy siostry byłyśmy w domu i był front rosyjski i niemiecki. Moi rodzice wraz ze mną i moimi siostrami uciekli do stryjostwa do wsi Rudki Stare. Wujostwo miało wspaniałą piwnicę, taką ala schron i tam się wszyscy chowaliśmy. Pamiętam, że w tej piwnicy było dużo słomy, świeczki i obraz Matki Bożej, przed którym cała wieś się modliła. Wojna tutaj rozkręciła się w 1942 roku, pamiętam jak te kule leciały i świszczały. Jak były noce z nalotami to siostry nie pozwalały mi spać, gdyby trzeba było uciekać. Natomiast jak nalotów nie było, to koło wujostwa była taka sadzawka gdzie lepiłam babki, ale woda tam okazała się zatruta i dostałam na rękach pełno bąbli.
Koło Janowca były partyzantki. Mój brat uciekł Niemcom i był w tej partyzantce, a młodszego, szesnastoletniego złapali Niemcy i musiał jechać do nich na roboty, ale wrócił. W mojej rodzinie szczęśliwie wszyscy wojnę przeżyli ale w ciężkich trudach.
U sąsiadów była dziewczynka w moim wieku Ola (to był 1942 rok i miałyśmy iść do szkoły, ale nie było szkoły wtedy) i ona tez miałam starszą siostrę, która też ją ciągle męczyła. Postanowiłam uciec stamtąd do moich rodziców, którzy chodzili do naszego domu do inwentarza. Byłam takim prowodyrem tej ucieczki z Olą, że te nasze siostry nas bija, szturchają, nie pozwalają spać. Pamiętam jak szłyśmy z tą Olą na te Nowe Rudki i po drodze leżał koń do góry nogami. Były tam też okopy niemieckie, bo był tam front rosyjski. I zaczęłyśmy przez te okopy przechodzić, ukłoniłyśmy się nawet do Niemca i pokazał nam ręką, że mamy przechodzić. Dalej znowu Niemcy siedzieli w kolejnych okopach. Z rosyjskiego frontu cały czas waliły bomby w Niemców, a my tam nic się nie bojąc szłyśmy dalej. Doszłyśmy do mojego domu, a tam nic nie było, tylko taki ogromny lej od bomby i mój kotek. Zabrałam tego kotka i poszłyśmy do domu Oli, z myślą, że może tam są wszyscy, po drodze zjadłyśmy sobie jeszcze takie melony w ogrodzie.
W jej domu, w piwnicy okazało się, że jest sztab rosyjski i tylko ciągle rozmawiali przez takie jakby telefony. Rosjanie dali nam kromkę chleba z wodą i cukrem i nas tam trzymali. Potem wsadzili nas na Lublina, na którym były zakrwawione ubrania, i przewieźli nas do tej wsi, gdzie moi rodzice zostali wysiedleni z tej naszej wioski. Moja mamusia siedziała tam pod wozem i modliła się za nas, za te trzy córki, tatuś coś tam robił na gospodarce u kolejnego kuzynostwa. Natomiast mój brat przyszedł z tego lasu z siostrą tej koleżanki Oli i stali na wałach, bo to było przy Wiśle- tam stali i rozmawiali.
Samochód, który nas wiózł zatrzymał się tam, ale oni nas nie wypuszczali. Mówiłam do tego kierowcy, że chcemy wody się napić i on nam przyniósł w menaszce, ale tam były kartofle i pokazywałam, że jej nie chcemy. On poszedł po czystą wodę, a my chciałyśmy w tym czasie uciec, bo widziałyśmy, że po wałach chodzą ludzie i niektórych z nich znamy. Następnie powiedziałyśmy mu, że chcemy się załatwić i on nas ściągnął z tego samochodu i wówczas uciekłyśmy na ten wał. Nie wiem ile to było, może 200 metrów, ale oni zaczęli za nami na koniu jechać. Przypadek i szczęście, że na tym wale był właśnie mój brat z siostrą Oli i oni nas złapali. Ten żołnierz powiedział, że ma nakaz nas zabrać bo chcą nas oddać do domu dziecka, ale brat wytłumaczył, że jestem jego siostrą. Brat zaniósł mnie wtedy do rodziców i była to wielka radość. Ja miałam wtedy te ręce takie w bąblach więc tatuś chodził ze mną do rosyjskiego szpitala. Pamiętam pielęgniarkę Nataszę, jak ona mi codziennie te ręce moczyła, żeby je wyleczyć. Tatuś mówił, że chodził ze mną tam codziennie, a ja byłam tak wycieńczona od wszystkiego, że on mi moczył ręce, a ja mu na rękach spałam.
Niesamowita historia, proszę powiedzieć co było dalej?
Zostaliśmy gdzieś tam w kieleckim wysiedleni, mieszkaliśmy u jakiegoś takiego Państwa, traktowano nas dobrze. Te moje dwie siostry zostały tam po tej stronie niemieckiej, gdzieś tam spały u kogoś w jakiejś szopie, były zawszawione, głowy pełne strupów od drapania.
Ktoś tam do nas przyjechał i tatuś pytał o te siostry i mówili, że tam gdzieś widziano takie dwie dziewczyny, spały w szopce, jakieś takie przybłędy. Moja mama z tego zmartwienia jak wstała rano to była cała siwa, osiwiała przez noc. Tatuś nie mógł przeboleć, że mama się tak martwi i pomimo zniszczonego mostu (a to była gdzieś styczeń) w nocy szedł przez Wisłę i pukał w lód sprawdzając, czy nie ma cienkiego lodu żeby je z tamtej wioski odebrać.
Pamiętam jak na środku tego pokoju, gdzie mieszkaliśmy, stała koza i rodzice rozbierali moje siostry, golili im głowy, ze względu na te wszy, a te ich rzeczy tam palili.
Następnie nas wywieziono w olsztyńskie, ale tam były takie bandy i bardzo ludzi mordowano, topiono w jeziorach. Następnie przetransportowano nas w poznańskie. Do tej pory moja siostra tam mieszka i ma 89 lat. Zostałyśmy już z całego rodzeństwa tylko we dwie.
Jak mieszkaliśmy na Prusach wschodnich z rodzicami i siostrami to mieliśmy bardzo dobrze. Pamiętam też taką sytuację, że jak Niemcy się już wyprowadzali, to taka mała Niemka miała piękną prawdziwą lalkę, a ja miałam tylko takie szyte z gałganków przez moje siostry. Patrzyłam się na tą lalkę i ta mała Niemka na mnie napluła. Wtedy ten pan co przydzielał gdzie oni mają jechać, zabrał jej tą lalkę i dał mi, ale ja jej nie chciałam i oddałam.
Mieszkali tam też Rosjanie i oni kradli. Ukradli nam w nocy konia i mimo, że tatuś poszedł do nich, to się wyparli. Mamusia wtedy mówiła, że uciekamy bo nas jeszcze w tych jeziorach pozabijają.
Jak mieszkaliśmy jeszcze w lubelskim to wrócił też mój brat Janek od jakiegoś niemieckiego gospodarza, ale podobno miał tam bardzo dobrze, ponieważ jak odjeżdżał to dali mu buty, bieliznę zapakowaną w walizkę. Niestety po drodze Rosjanie go okradli i wrócił z pustą walizką i pasem, który spinał tą walizkę.
A jak było pod Wrześnią?
Jak w poznańskim (pod Wrześnię) wydzielili moim rodzicom gospodarkę, to wszytko było tam rozgrabione, było tylko jedno metalowe łóżko, więc spaliśmy na słomie. Mieliśmy okropną biedę, rodzice dorabiali się od podstaw. W 1945 roku robiłam dwie klasy szkoły, ponieważ siostry mnie w domu uczyły i poszłam już do trzeciej klasy.
Jak skończyłam osiem klas to złożyłam dokumenty do technikum handlowego w Gnieźnie, a przyjęto mnie do technikum gastronomicznego. Byłam tym bardzo oburzona i poszłam do pani dyrektor, że nie będę się uczyć gastronomii (na te klasy mówili garotłuki) i zabrałam swoje dokumenty. Tatuś się tym bardzo zdenerwował i zaniósł moje dokumenty do technikum mleczarskiego (tam na nas jako uczniów wołali gziki). Wstydziłam się tej szkoły i nawet bratu nie chciałam powiedzieć, gdzie się uczę. Jak skończyłam szkołę do dostałam nakaz pracy w koszalińskim, dokładnie w Miastku.
Mamusia mówiła mi wtedy, że jak chcę się dalej uczyć, to w olsztyńskim są studia w tej tematyce i ona może chodzić cały czas w jednej koszuli, gdybym tylko chciała się uczyć. Ale ja nie chciałam, bo miałam dość już tej biedy. Całą szkołę chodziłam w jednym płaszczu, który po roku mi wyczyszczono, a po dwóch zafarbowano na inny kolor.
A jak to się stało, że mieszka Pani w Goleniowie?
W Miastku poznałam męża mleczarza i się pobraliśmy. W tamtych czasach było tak, że co 3 lata przenosili do innej pracy więc mąż pracował w Bytowie, Świdwinie, Przybiernów- Goleniów. Nie było też takich możliwości, aby żona pracowała w mężem, więc jak przyszliśmy do Przybiernowa to poszłam pracować do GS-u, a potem mnie wzięto na kierownika Wytwórni wód i rozlewni piwa, gdzie przepracowałam ponad 21 lat. Nie chcieliśmy mieszkać już też w mieszkaniach pracowniczych i kupiliśmy działkę w Goleniowie, gdzie wybudowaliśmy dom. W Goleniowie mieszkam już 40 lat.
Wersja PDF: A.Ciszak
Cykl wywiadów powstał ramach projektu „Centrum Aktywności Concordia+” dofinansowanego ze środków otrzymanych od Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej w ramach programu wieloletniego na rzecz Osób Starszych „Aktywni+” na lata 2021–2025 – edycja 2022.